Wespazjan Kochowski
Wiosna
Uprząta, i przestronne napełnia piwnice:
Bachusowymi niech się zima mięsopusty
Szczyci, w które pozwala cnej młodzi rozpusty.
Wiosna wszystkiemu czołem: ona śniegi zbiera,
I na przemarzłej ziemi ona rozpościera
Różnych kwiatów szpalery; taje lód żałosny,
Gdy mu gwałtem dogrzewa lubej ciepło wiosny.
Z ujeżdżonego grzbietu Wisła zrzuca lody,
I wszelkie w dalszej nie chcą żyć niewoli wody.
Pogodne dni oświeca z ciepłem jasne słońce,
A ziemia śnieżnej zbywa, jak przez gwałt, opończe.
Ustały zawieruchy: na to miejsce goni
Uciekające Austry z Zefirem Fawoni:
Przy których Etezye, jak i Kaurus wieje,
Aż wszelki rodzaj kwiatków w ogrodach się śmieje.
Twa ręka, panno piękna, niechaj nie mitręży,
Niech ci z prędką nagrodą ta praca nie cięży.
Wiosna każe: bierz krzaki z piwnic rozmarynu,
Lubo są obumarłe, nieś je do dziardynu.
Gdzie jak prędko ożyją z wiosennej wilgoci,
Wieńcem twej głowie będą pamiętne dobroci.
Toż pachnąca lawenda, tulipan, fiołki,
W różnobarwne upstrzywszy kolory wierzchołki.
Narcyzy, hiancynty i heliotropy,
Tuż za biegiem słonecznym postępując w tropy.
Tu swej blednie lilia białością natury,
Tam się róża czerwieni rumieńcem purpury.
W drugim krzaku zaś biała, na słoneczne przyjście,
Przyjemną czyniąc wonią, swe rozwija liście.
Zefiry powiewają, woda bieżąc mruczy,
To wszystko, piękna dziewko, niechaj cię nauczy:
Jako masz kwitnącego dziś zażywać wieku,
Który raz utracony, nie wróci się człeku.
Wiosna, młodość, uroda, w nieścignionej łodzi,
Bystrym Dunajca nurtem płynie i uchodzi.
Róża prędko opadnie, jesień kwiatkom szkodzi,
Które zaś przyszła wiosna powtórnie odmłodzi:
Człowiek w następującej dalszych lat jesieni,
Drugi raz nie odmłodnie, ani się zieleni.
Przeto kwitnącej pory lat tych zażyj snadnie,
Już się ten kwiat nie młodzi, kiedy raz opadnie.