Tadeusz Boy-Żeleński
Piosenki „Zielonego Balonika”
Opowieść dziadkowa o cudach Rapperswylskich
Posłuchajcie ludkowie,
Co wam dziadek opowie,
Niech odpocznie sobie kwila;
Wędruje jaz z Raperswila,
Straśne cuda tam widział.
Siedzi tam, moiściewy,
Jenszy dziaduś poczciwy,
Na ślusarce się rozumi,
Różne śpasy kleić umi:
Zrobili go Koperą.
Jeżdżą ludzie z niebliska
Do onego zamczyska;
Same godne cudzoziemce,
Jangliki, Turki i Niemce:
Syćko gęby otwiera.
Jest tam kijek Kościuszki,
Króla Piasta garnuszki,
I fajeczka Kopernika,
Z której se pan kustosz pyka,
Jak jest w dobrym humorze.
Suwarowa nahajka,
I Kolumba dwa jajka,
Kierezyja wenecjańska
I dziewica orlijańska:
Syćko wisi se społem.
Jest też lanszaft galanty:
Tycyjany, Rembranty;
Sam pan kustosz je malował,
Fatygi se nie żałował:
Syćko la tej ojczyzny.
Zazdrościł jeden drugi
Takiej wielgiej zasługi;
Zrobiły się straśne chryje:
Dawajcież tu konwisyje,
Niech, jak beło, uświadczy.
Więc w zamczysko obronne
Jadą… głowy koronne,
Lament robią żałośliwy,
Że w tej Polsce nieszczęśliwej
Jaje mędrsze od kury.
Co tu długo pyskować?
Starszych trzeba szanować;
Więc orzekły pany sędzie,
Że jak beło tak i będzie
La dobrego przykładu.