Witold Bunikiewicz
O wiośnie
Rozraduj czoło, zima już nie wróci,
Przyjdź, przyjacielu, między świeże dzwonki
I niech się serce twe nigdy nie smuci,
A wszystkie bóle wiosna rozpogodzi,
Dnie cię wesołe radością uraczą,
Poco się smucić, gdy jesteśmy młodzi,
Za zbiegłem życiem niechaj starcy płaczą.
Przyjdź, przyjacielu — troska cię ominie,
Ranek zawitał nad zdroje szemrzące,
Pogodnym bogom otwarto świątynie,
Na niebo weszło promieniste słońce.
Rwące potoki zdobi narcyz biały,
Dziewcząt gromada godziny ukrasza,
Ciała ich jeszcze miłości nie znały,
Przyjdź, przyjacielu, piękna łąka nasza.
Wiosna już idzie — grają arfy czyste,
Na skrzepy gajów raźna zieleń pada,
Ku stokom, kędy nad źródła przejrzyste,
Uciesznych chłopiąt wybiegła gromada.
Przyjdź, przyjacielu, wypędź boleść marną,
Łan się niedługo z paździerzy wychyli,
Pora na siejbę, więc ciskajmy ziarno,
By ślady znaczyć, że i myśmy byli.
Błękitne niebo zakrywa obłokiem
Ugor, co ludziom odsłonić się wzbrania,
Ojce go nasze nie dojrzeli okiem,
My na nim zbierzem bujne winobrania.
Rumieniec kwiatów chojary obleka,
Uśmiech zabłądził na głuche poddasza,
U wrót kochanka na miłego czeka,
Przyjdź, przyjacielu, piękna łąka nasza.