Anakreont
O róży
Chcę śpiewać pochwały Róży,
Z niéj wiosna pierwszą ma chlubę.
Zbliż się do mnie dziewczę lube!
Niech twój głos mojemu wtórzy,
Róża jest niebian oddechem,
Róża śmiertelnych ponętą,
Wdzięków, Amorków uśmiechem,
Rośliną Cyprydzie świętą.
Róża w pieśniach ludu słynie,
I w sióstr uczonych dziedzinie,
Miła choć rwącéj ją dłoni,
Ostremi kolcy się broni.
Z miękkich jéj listków pieszczenie
Wonne rozpływa się tchnienie.
Czci ją poeta wesoły,
Nią biesiadne zdobią stoły,
Cóż się bez niéj obejść może?
Poeta gdy kreśli zorze,
Jak rozsiewa światło ranne,
Daje jéj palce różanne.
Nimfom różanne ramiona,
Wenerze daje płeć róży;
Róża chorym upragniona,
I po śmierci nawet służy.
Bo mogiły nasze wieńczy,
Nad czas dzielniejsza jéj siła,
Bo i starcom róża miła,
Powraca oddech młodzieńczy.
Powiem początek róży nieznany,
Już rosą zlana z cichego morza,
Cypryda hoża,
Powstała piany,
A w tém cud nowy,
Zdziwił niebiany.
Nagle wypada
Z Jowisza głowy,
Zbrojna Pallada.
Ziemia zdumiona,
Cud trzeci rodzi,
Krzaczek z jéj łona
Różanny wschodzi,
Nektarem Bogi,
Krzak ten polały,
Na ten dar błogi,
Kwiat okazały
W całym się blasku z pączka rozwija,
I już mu Wenus i Bachus sprzyja.