Iwan Kryłow
Krzak i ogień
Gdy chcesz mieć przyjaciela, wprzód go poznaj z bliska,
charakter zbadaj dokładnie.
Bo hultaj przyjaźń wyzyska –
naiwny w kabałę wpadnie.
Tliło się coś pod krzakiem w zimowy poranek.
Widać wędrowcy rozniecili ogień…
(w pobliżu jeszcze ślady pozostały sanek)
i nie zgasiwszy, w dalszą puścili się drogę.
Płomyczek dogorywał, brakło mu paliwa.
Nagle błysnął i tak się do Krzaka odzywa:
„Czemu sterczysz tu nagi, bez jednego listka?”
„Trudno kwitnąć – Krzak odrzekł – gdy mróz ziemię ściska”.
„Widocznie – Płomyk na to – fujara z sąsiada.
Gdybyś pokumał się ze mną,
wnet miałbyś aurę przyjemną.”
Krzak się zdziwił:
„Ej, co też sąsiad opowiada!”
„Jak to, nie wiesz, żem słońca najrodzeńszym bratem?
Właśnie ja czynię zimą to, co ono latem.
Z mojej to łaski w północnej krainie
po oranżeriach życie tropikalne płynie.
I ty, skoro mnie tylko przygarniesz do siebie,
możesz ciepło mieć jak w niebie”.
Krzak przystał. Wnet mu Płomyk skoczył na korzenie,
stąd się na gałązki wgarnął,
a po chwili już buchnął ogromnym płomieniem
i powlókł niebo dymu chmurą czarną.
Nazajutrz śladu już nie było z Krzaka.
Bo przyjaźń ognia z drzewem zawsze bywa taka.