Iwan Kryłow
Kot i słowik
Słowika kot pochwycił zbój,
W biedne ciałko wpił się szponem
I cisnąc je, łagodnym tak przemówił tonem:
„Słowiczku, pieszczotku mój!
Słyszę, jak cię za pieśni wysławiają wszędzie
I w najlepszych śpiewaków stawiają cię rzędzie.
Od lisa-kuma słyszałem,
Że głos masz klarowny
I że twój śpiew cudowny
Pasterzom i pasterkom mąci głowy szałem.
Więc twojej pieśni
Posłuchać chciałbym sam.
Nie drżyj tak bardzo i nie trwaj w uporze!
Nie bój się, zjeść cię ani mi się nie śni.
Tylko co bądź zaśpiewaj, swobodę ci dam,
Będziesz mógł bujać po gajach i borze.
Wszak miłość dla muzyki nie mniejsza jest we mnie,
I często mrucząc zasypiam przyjemnie”.
Tymczasem słowik sierota
Ledwie dyszał w szponach kota.
„No cóż? – dalej kot przemawia –
Śpiewajże coś, choćby krótko!”
Śpiewak jednak nie śpiewał, lecz piszczał cichutko.
„Czyż takim śpiewem las się w zachwyt wprawia? –
Szyderstwem kot mu dociął. –
Gdzież siła, gdzie czyste dźwięki,
Z których powszechnie słyną twe piosenki?
Nie lubię słuchać pisku nawet moich kociąt,
Widzę, trudno cię mistrzem zwać sztuki śpiewaczej.
A możeś lepszy w smaku? Niech zobaczę!”
I zjadł nieszczęsną ptaszynę
Po okruszynę.
Czyż mam myśl moją wyjaśnić dokładniej?
Nie zaśpiewa słowik ładnie,
Gdy w pazury kota wpadnie.