Zofia Kucharczyk
Jak modlitwa ochrania przed złodziejami
No [u]un [dziadek], jak się tu z mojum babcium tu ozyniéł, przysed do tych Gałek [Rusinowskich], no to [u]un bardzo lubiéł kunie. Ji [u]un tak: kupował see ty kunie takie źrebinta. Co mu tam tyn dziadek tyn teść, ty zimi tam ile tam mu doł, bo miał duza ty zimi, to [u]un na tym się juz gospodarzeł, a mieszkał tu [u]u dziadka w mieszkaniu małym takim, no jak to o, kto się ożyni, to kunt dadzum taki, wysiedzić jino.
No ji tak ze [u]un jich tak lubioł, ze [u]un nawet jak tymu kuniowi to kartofle gotowoł ji [u]otrymby, takie co przedtym się robieło we młynie na chleb mųke, to te otrymby to pomiszoł, utłuk z tymy kartoflamy, i takie pigułki robieł no ji niós do tego kunia w wiadrze toto i ten kuń to zjad. Ale to takie upasione beły, ze za rok nie poznałbyś, ze to jest to samo źrebie.
No ji tak beło, ze [u]un pojechoł na targ, ale [u]u nas bardzo duzo było złodziji. Ji te złodzieje to nawet mieszkały jakieś tam, nawet ji i kuzyn jakiś beł ty moji babci, i mieszkał tam moze sto metrów ino od tego. Ji te złodzieje tam sie, no un troche na ustruniu tam mieszkał. Te złodzieje tam sie u niego tam dogadywały, dzie jiść, co jiść, jak to zrobić. No ji dowiedziały się, że tyn mój dziadek z tym kunim pojechoł na sprzedaż. No jak pojechoł to było do [U]Odrzywała. No ji tyn mój dziadek, jak pojechoł z tym kunim, to te złodzieje posły, ino [u]un nie znał wszys[t]kich przecie. Posły za nim i taku mu cyne dały, zeby [u]un nie sprzedoł tego konia. Bardzo duza mu dały. I co kto przysed, no to:
— Tyle a tyle.
Ale [on na to:]
— Tyle my dajum!
— No tyle, chłopie, to nie weźmies, bo ci nikt nie do! Ktoś cie osukuje!
No ale kunie zeby dotrzymały do cimny nocy, bo to jarmarki były do cimny nocy. No ji dopiro, jak dotrzymały, jak sprzedoł, to złodzieje pinindze zabrały. O ji [u]o to jem chodzieło.
No ale ze tyn mój dziadek religijny beł, modleł siã tam, [u]un szed bez droge, to kapelus — bo w kapelusie chodził takim — pod poche ji mówieł sobie różaniec i co tam, cy jakom modlitwe. No ji tak ze dosły do niego, ale późni dziadek sie kapnął, mówi: — Nie, tyle nie wezme, jo sprzedom i tak, bo po co będę.
Ale jak sprzedoł na wiecór, ni miał tego woza gdzie podzić, no kto miał przyprowadzić, bo ludzie po[u]odjezdzały. No ale znoł tych odrzywoloków zaprowadził tam na podwórze, jesce mu pómogły, no ji tyn wóz stoł, a dopiro późnij posły z kuniem po ten wóz.
No ji tak ze tym dziadek sed sum, bez las — to trzeba było bez las jiść z tego targu. No ji sed ji zdjun se kapelus i mówieł ze pocierz, różaniec se mówieł. A te złodzieje, to taki tam był dół, takie zarośla beły, ji tak ze [u]uny sie [u]ukrywały tam w tym. Cekały, jak ten dziadek dońdzie, ony wiedziały, że jidzie, ji te pinidze mu zabrać. Ale jak ten dziadek dosed ji oni się tam jakoś no, zobocéły, ze tyle ludzi z nim jidzie! Ze dońścia do nigo ni ma jak! No to ji mówium tak:
— No jak to, zeby mu te pinindze zabrać? Nie zabierze się, bo tyle ludzi, nie dopuscum nos, by nos tam porwały.
No ji tym dziadek przeszed ji przysed bez niceguj. A [u]on się modlił za duse i te duse go przeprowadzieły [u]od tego złodziejstwa.
Ji przysed do dumu. Drugigo dnia ten wujo […] przysed mówi — a Wojtek wołali mojego dziadka:
— Wojtek, z kim ty szedeś!? Tyle ludzi cie prowadzieło. Ci powim całum prawde, ze złodzieje chciały ci zabrać piniundze.
— A słysołem — gada — taki selest, tak coś seleścieło w tych lescynach — bo to takie zarośla były, — ale nikogu nie widział, zeby kto wychodzieł.
— Bo się boły wyjść! Bo tyle ludzi cie prowadzieło, ze z zadny struny dostympu do ciebie ni miały.
—
Ajj, gadajom, to nic nie było, ino pewnie duse. Za duse się modlełem, ji [u]uny me przeprowadzieły. No ji tyle, takie było.
Komentarz
Tekst o tym, Jak modlitwa ochrania przed złodziejami, należy do gatunku opowieści wspomnieniowych — autorka opowiada opartą na faktach historię, jaka zdarzyła się jej dziadkowi. Przytacza nazwiska i imiona swoich krewnych, podaje nazwy prawdziwych miejscowości i topografię okolicy Gałek Rusinowskich.
Pojawiają się również elementy magiczne, charakterystyczne dla bajek, jak na przykład przestrzeń lasu i noc, które są niebezpieczne i groźne dla człowieka.
Najciekawszy w tej opowieści jest przekaz moralny i stricte katolicki: modlitwa za zmarłych ma nadzwyczajną moc zjednania przychylności ich dusz, co jest zgodne z wiarą w obcowanie świętych. Zmarli mogą nawet ukazać się fizycznie i obronić pobożnego chrześcijanina przed złem.
Z relacji tej można się dowiedzieć także, jakie były dawne sposoby hodowli konia, targowania na jarmarkach czy jak skromnie dawniej żyły młode małżeństwa.
Opowieść przekazała Zofia Kucharczyk, ur. w 1933 r. i zamieszkała w Gałkach Rusinowskich, gm. Przysucha, pow. Rusinów, woj. mazowieckie. Posługuje się gwarą Ziemi Radomskiej, zaliczaną do dialektu małopolskiego, a charakterystyczną dla pogranicza z Mazowszem. Nagrał Antoni Beksiak 16 listopada 2017 roku.
Spisała i skomentowała Katarzyna Smyk.