Narcyza Żmichowska
Do moich dziewczynek
Dziewczynki moje, o moje kwiatki!
Z kolebki dziecka, od piersi matki,
Jak rączo biegną po życia drodze ;
Ach! po tej samej, z której ja schodzę!
Znam ją tak dobrze! Znam każdy kamień,
I każdą ścieżką błędnych omamień.
Wiem gdzie jest cięższa, a gdzie wygodna,
Wiem gdzie bezpieczna, a gdzie zawodna,
Mogłabym przestrzedz, powiedzieć tyle …
Stójcie dziewczynki, stójcie na chwile! –
Lecz między nami, jak świat od świata,
Daleka przestrzeń, bo długie lata –
I ludzie krzyczą, śpiewają, piszą
Gdy ja zawołam, ach! czy dosłyszą?
Dziewczynki moje, tam gdzie biegniecie,
Wy pewnie piękność pochwycić chcecie,
Cacko, gwiazdeczka, kwiatek, piosneczka,
Tęczowe blaski, głośne poklaski,
Wioski spokojność, zbytków ozdoba,
Wszystko was nęci, co się podoba,.
A za czem dążyć? co wybrać w świecie?
Co najpiękniejsze? to wy nie wiecie.
No, ja wam powiem, dziewczynki moje :
Piękne są perły, dyamenty stroje,
Piękniejsza jednak woda w strumieniu
I lilia polna w białem odzieniu,
A od lilii, od czystej wody,
Piękniejsza świeżość waszej urody ;
A od piękności hożych dziewczynek,
Jeszcze piękniejsza łza użalenia,
Cicha modlitwa, święte natchnienia,
A najpiękniejszym – dobry uczynek,
Lecz wy daleko! Tam zaś, mój Boże!
Tam wszelką piękność inaczej może
Ludzie ocenią, rozważą, zmierzą,
Gdy ja tak mówię, ach! czyż uwierzą? …
Dziewczynki moje, wy się trwożycie,
Bo o cierpieniu często słyszycie ;
Więc chociaż jeszcze przed wami leży
Gościniec taki równy i świeży,
Wy po tem polu gładkiem, szerokiem
Już ostrożniejszym stąpacie krokiem.
Śmiało, dziewczynki! To strachy płonne,
Strachy pogańskie i zabobonne!
Ach! ja wam powiem, jest cierpień mnóstwo,
Piękna, lub chleba głodne ubóstwo ;
I od ubóstwa gorsza choroba ;
I od choroby gorsza żałoba ;
I od żałoby, ach! gorsza strata
Żywych serc bratnich w kałużach świata ;
I nad te straty, nad te cierpienia,
Najgorszy z wszystkich – wyrzut sumienia.
A jednak śmiało, dziewczynki moje,
Ja się niczego dla was nie boję.
Ja wiem, że tutaj z litości Pana
Na każdą troskę pociecha dana.
Spokojna godność, wytrwałość z pracą,
Ubóstwo znoszą, lub też bogacą.
Przeciw chorobie pomoc skuteczne,
Lub w śnie ostatnim jest ulga wieczna.
Dla tych, co płaczą w grubej żałobie,
Zmartwychwstałego jest krzyż na grobie,
A za odstępcę, za przeniewiercę,
Za wszystko, co nas gorzko zawodzi,
Dość znaleźć jedno szlachetne serce :
Jeden poczciwy stu złych nagrodzi.
A za grzech własny? o! jest pokora!
Jest do poświęceń chęć bardziej skora,
Jest pobłażanie drugim cierpliwsze,
I są pokorne prace gorliwsze.
Bo tak już chciało mieć prawo Boże,
Że i grzech na coś przydać się może.
Tylko się nigdy nie przyda na nic
Dumnego serca pycha bez granic,
I kiedy wszystkie łzy, wszystkie grzechy
Zbiera i święci anioł pociechy,
Ten anioł we śnie nawet nie stanie
Przy takim, który kochać przestanie.
Toż baczność w drodze z tej tylko strony
Gdzie samolubstwem szlak jest skrzywiony …
Lecz wy daleko! a tam znów ludzie,
W smutku, w potrzebie, w boleści, w trudzie,
Zapewne inne rady im dają …
Gdy ja zawołam, czyż usłuchają?
Dziewczynki moje, wy się spieszycie,
Każda z was myśli, że dalsze życie
Oddać jej musi, jak płatnik wierny,
Ze skarbów świata procent niezmierny.
A starcy na to kiwają głową,
Dla starców szczęście, to kłamstwa słowo!
Lecz ja wam powiem : jest szczęście przecie,
Jest nawet wiele szczęścia na świecie.
Szczęściem są wasze lata niewinne,
Wpół młodociane, a wpół dziecinne,
Bez doświadczenia, lecz bez kłopotów :
Czy chleb powszedni na jutro gotów?
Czy w zdrojach uciech nie wyschła woda?
Czy do wieczora wytrwa pogoda?
Błogosławione pierwsze dni wiosny!
Błogosławionyś, wieku radosny!
Słowik ci kwili, wonieją drzewa,
O tobie Bohdan poeta śpiewa :
„Żeś sen na kwiatach, żeś sen nasz złoty,
Żeś ideałem wiary i cnoty”.
Lecz od tych marzeń, od tej swobody,
Jest większe szczęście, o wieku młody!
Jest większe szczęście – jest glos ponętny,
Glos cichy, miękki, a namiejętny,
Glos, co tak szczerze, jak Bogu w niebie,
Wymodli kiedyś: „Ja kocham ciebie”.
A niż glos taki, niż ta zyskana,
Większem jest szczęściem miłość doznana.
Gdy własne serce silniej uderzy,
Gdy czuje, że mu cieplej i szerzej,
Że się w niem, jakby ze snu, zbudziły
Nowe zdolności i nowe siły…
A wierszem szczęściem od tej miłości,
Jest wielkie szczęście ludu całego ;
Prawo Chrystusa w rzeczywistości ;
Ze słowem Bożem, chleb dla każdego ;
Z życiem na ziemi, miejsce wśród tłumu ;
Ze światłem słońca, światło rozumu ;
Z pamięcią przodków, win odpuszczenie,
I z pracą wszystkich – wszystkich zbawienie!..
Dziewczynki moje niech każda wierzy,
Że się jej takie szczęście należy ;
Niech za niem goni, niechaj go szuka ;
Piękność, cierpnie, radość, nauka,
To w pomoc tylko danem wam było,
Aby się takie szczęście ziściło.
Lecz wy daleko! ..
Ach! tam inaczej
Może im szczęście kto wytłumaczy?
Może je znudzi inna nadzieją?
To co im mówię, czyż zrozumieją? …
O gdyby mogły! … Dziewczynki moje! …
Lecz ja daleko, daleko stoję …
I jeszcze dalej smutna odchodzę –
Szczęść Boże lepiej dziewczynek drodze!